W drodze do...
Dla tych, którzy przekonali się naprawdę o tym, co znaczy rutyna...
Świt...
Słońce śpi mocno, otwieram oczy,
nie chcę, ale wstaję i dalej śpiąc:
kawa, śniadanie, papieros, lustro.
Wybywam z mego milutkiego kąta,
by w zimnie stać na przystanku
i czekać...
Poranek...
Słońce wstaje, ja... śpię nadal,
czekając, aż nadjedzie znów
ten sam zielono-żółty Neoplan.
Wsiadam... ludzie- tłok twarzy
nieznajomych. Patrzy na mnie
sto pięćdziesiąt oczu...
Południe...
I wciąż to samo zamyślenie,
wciąż ta sama obojętność,
ten sam autobus, ci sami ludzie
- towarzysze w tej samej trasie.
To samo przekonanie, że jestem
w drodze do...
Komentarze (1)
Intrygujący wiersz. Tak ta monotonia, rutyna jest
dobijająca...