Droga 707
był dzień siódmy
gdy bóg ukończył swe dzieło
odpoczął
był dzień siódmy
w którym los pozewolił mi
z bólem spojrzeć w światło
z pierwszym oddechem rozpocząć drogę
która prowadzi do nikąd
która prowadzi do piekła bram
z samym poczatkiem mego istnienia
nie było wątpliwości cienia
ze chcę czegoś wiecej
tocząc głaz Syzyfa, upadam
i pytam daremnie ile jeszcze potrwa
ta katorga żałosna
dni, miesiące, lata mijają
bez celu błądze
nowe problemy? chwalmy pana
idę do kościoła z wiarą
że boga nie ma
gdyby był
pozwoliłby tamtego dnia
ostatnim tchnieniem
zakończyć ... i powiedzieć
nie masz szans
ale mam!
tylko że z dnia na dzień coraz gorzej
jest
szczeście to dla mnie stan niemożliwy
ludzie - (...) czekają na zbawienie
mi wystarczy bólu ukojenie
jedna noc, w ktorej wszystko zgaśnie
nikogo nie ujrzę, na pierwszym piętrze
byłeś i jesteś
miłość piękna, bogactwo myśli
uskrzydla mnie(?)
niesie korzyści(?)
nie patrz ludziom w oczy
ludzie nic nie wiedzą
miłosci już nie ma
miłości nie ma i mnie nie ma też
wezmę go ze sobą
kończe ten wiersz.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.