dzień jak co dzień –...
dzień 1 z 7
budząc się codziennie
otwierając oczy
zawsze mam wrażenie ,
że coś mnie zaskoczy
wstając z mego łóżka
wpierw ma prawa nóżka
później lewa też
żeby nie był pech
wstaję ...
swobodnie lecz powoli
zwlekam się z niewoli
snu i nocy mej
oczy otwierając też
wolno krocząc idę wciąż
gdzieś przed siebie
przecież znam mój cały dom
czuję się jak w niebie
najpierw łazienka
i takie tam sprawy ...
potem jest kuchnia
pełna zabawy ...
szafki ,szuflady
szklanki i tace
jedzenie i picie
za nic tu nie płacę !
tysiące mych myśli
plącze się po głowie
a niech się tam plącze ,
sobie kawę zrobię ...
zadumawszy się chwileczkę
odczekawszy minut dwie
dokopawszy się do kawy
problem jednak mały jest
niby nic ważnego to
lecz jest ważne ,jak na złość
kawa jest - wiem już i ja
lecz mej filiżanki brak ...
strata jest to dziś ogromna
wiarołomny nastał czas
węszę tutaj prowokacje
jedna chwila wiecznie trwa
szukam jej ciągle wytrwale
niczym woda drążę w skale
filiżankę swą chcę mieć
brak jej – silnym bólem jest
czas do przodu wciąż ucieka
niczym rzeka wciąż ucieka
a ja szukam filiżanki
a po szafkach same szklanki ...
katastrofa mógłbym rzec :
filiżanko ,gdzieś ty jest ?
2000/09/07-09
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.