Dzień Słońca
Po kilku przespanych dniach
słońce odwazyło sie z łóżka wstać
przeciągneło długie ramiona
zaplotło swe jasne warkocze.
Pokłóciło sie z piękną jesienią
zawsze o słońce zazdrosną
schowała sie za wielką szarą chmurą
było zbyt zmęczone po lipcu
Wiatr lekko oczyścił napietą atmosferą
miał sie już do nich nie wtrącać
opadły obolałe kasztany
patrząc na konflikt z ukosa
Śłońce jeszcze przez chwile świeciło swym
blaskiem
puki grypa wciąż jej szukała
zamyślone czekało na koniec dnia
aby spotkać sie ze swym kochankiem.
Wieczorem wróciło cichutko do domu
żegnając spokojne morze
ksieżyc okrył je dużą warstwą
wdzięczności
przynosząc ciepłą herbate i koc.
Komentarze (1)
cóz ja bym to przeniósł spokojnie do odczuc czysto
ludzkich ,jesli to metafora to bardzo trafna...świetny
opis,barwny jak zachodzace słońce..