Dziwka na skinienie palcem.
Mam prośbę aby taki tytuł został. Jeśli nie pasuje to po prostu nie czytaj. Wulgaryzmy były, są i będą elementami poezji, które dobrze użyte wcale nie muszą być nieprzyzwoite.
Wino, biały obrus i świece.
Wspólne rozmowy przy kominku,
Ciepłe swetry w chłodne gwieździste
wieczory.
O nie!
Po prostu wchodzę do Twojego mieszkania,
Dociskam Cię do ściany i zaczynam
rozdzierać ubranie.
Pozwalasz mi na to a czuję jakbym Cię brał
gwałtem.
Następnie rzucam Cię na kuchenny stół,
Nie ściągam z Ciebie nawet stanika,
A sam rozpinam tylko zamek w spodniach.
Mówisz, że dobrze?
Krzyczysz, że mało?
Obchodzi mnie to tyle, co nic.
Nie jesteś zawodową szmatą,
Dlatego nie daję Ci za wykonaną robotę
stówki.
Co znowu tam chcesz?
Boli tak? I tak ma być!
Masz to, na co godzisz się.
Wiemy oboje, że tu wrócę,
Rób, co chcesz …
… do następnego razu.
Komentarze (2)
Bardzo mocny tekst, ale nadający się raczej , po
rozbudowie, na monodram.Zastanawiający, bo mało osób
potrafi tak pisać i przyznać się do dziwnych
upodobań...
Wiersze jednak mają trochę inną dudowę, a i też jednak
, pomimo wszystko, nie powinno się tych słów, dla
ubarwienia dodawać.
Nie podoba mi sie sytuacja, którą opisujesz, ale
wiersz spełnił swoja rolę - jest poruszający. Może ona
godzi się na to, bo kocha? Źle pojmuje miłość, ale...
nawet jeśli to nie miłość to, czy ktoś, kto tak z nią
postępuje, a potem ją osądza jest od niej lepszy?...