Elegie (V)
Czytamy stopami ciągle jeden wers
wers nieuniknionej drogi w bladą
przyszłość.
Nieprzerwany wydech. Nagle kropka: pierś
Łamie się, zapada, z wnętrz wyrzuca
wszystko
gdy brakło powietrza. Dno napiera
mocniej.
imploduje serce: zgniata samo siebie.
Czas powoli wchłania ciało jak owocnię
by wyrzucić mrówkę, małą, czarną pestkę.
O elegie; chmury na kopułach kartek
Nie do was, nie do mnie ta należeć
będzie
Kropka w poemacie i słowo ostatnie
Ale do robaków: czarnych gwiazd na desce
Hebanowej, śpiącej. Noc to somnambulizm
Gałęzi, co wkrótce z-wiecznieją w kształt
trumny.
Komentarze (1)
Niesamowity nastrój zamknięty w wierszu.