feniks z popiołów
kiedys oboje zrozumiemy..
co stracilismy
co mielismy
co moglismy odzyskac
bedzie za pozno
bedzie tylko głuchy telefon
"gdzie jestes?"
odpowiedz...
"na krawedzi"
beda lzy...
czarne worki...
z inna dlonia sny marzenia
i pragnienia
beda inne gwiazdy
inne miasta swiatla
beda inne cele
wady i zalety
bedzie nowe zycie
ale zeby narodzic sie na nowo
trzeba umrzec w ciezkich
mekach....
bedzie cichy szept...
zastepujacy najglosniejszy krzyk
bedzie melodia
"kiedy powiem sobie dość..."
bedzie cichy lot...
glosne uderzenie
o grunt betonu...
cisza przeplecie sie ze lzami
umysl nie zrozumie
ze oczy nie chca widziec
tego syfu
cialo bedzie drżało
na metalowej płytce...
dusza narodzi sie
jak feniks z popiolow...
bedzie cica melodia
"czy warto bylo ..."
nic sie nie zmieni...
umierac i rodzic sie na nowo
we lzach...
w paranoji
w psychodelii...
w tej "Arkadii"
ktora nie jest rajem jak z bajki...
bedzie cichy szept
"zegnaj"...
pamietaj...
bo zyje tak dlugo jak pamiec po mnie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.