Gilgając wiatr
Nie przyjmę rzuconego w mą stronę
jabłka.
Wolę samej udać się do sadu
i wybrać, to które chcę.
W drodze po nie zgłodnieć,
by potem wgryzać się w jego soczystość.
Szklistym wzrokiem spod smugi światła
obserwować drgające liście jabłoni.
Zakochane w sobie źdźbła trawy
otulić rozłożonymi włosami.
Zaprzyjaźnić się z ruchliwym motylem.
Kontrastować wśród zieleni soczystą
koktajlową sukienką.
Zdeptać przyciemniane szkła i
przymkniętym okiem łapać w siatkówkę
uśmiechy słoneczka.
W odpowiedzi na uprzejme zaproszenie
drzewa
zasiąść na najwygodniejszej gałęzi
poczęstować się jeszcze jednym jabłkiem.
Przy każdym kęsie kołysać nogami
gilgając wiatr,
który śmieje się w melodii słowika.
Wysyłać całuski grzecznym muszkom.
Objąć gałąź i zamachem odchylić się w
tył.
Teraz z głową w dół i wesołymi stopami u
góry
machać włosami
czesząc je w niebywałe fryzury.
Naturalnym skinieniem palca
pomóc biedronce wydostać się z
krystalicznej pajęczyny.
Podnieść w górę ręce i błogo się
przeciągnąć
na tle już chowającej się dojrzałej
pomarańczy.
Magdalena Gospodarek
Komentarze (6)
"Zdeptać przyciemniane szkła i
przymkniętym okiem łapać w siatkówkę
uśmiechy słoneczka" tez tak robię :-) bardzo piękny,
sugestywny kawałek prozy, jestem za :-)
Wycieczka do sadu...ładnie.Pozdrawiam
Wciągający tekst rozbudzający wyobraźnię. Pozdrawiam:)
Urocza ta wyprawa do sadu. Miłego dnia.
Tak jak bym to widziała ..pięknie
bardzo ładnie malujesz wierszem obraz przyrody*
pozdrawiam