Gnijące ścierwo
Mam raka mózgu. Mam ręce brudne od własnej
krwi,
Rozdrapuję skórę, odrzucając z pogardą
ochłapy. Nienawidzę gnić.
Krzyczę zarzynany losem, wrzeszczę w ziemię
upadłą,
Niebo mnie skopało. Suczy sufit, potrafi
tylko kłamać.
Eksplodują gałki oczne od patrzenia w
lustro,
Ukazuje mi się gniew. Gówniany przepis na
puste jutro.
Oblizuję wargi, widząc siebie w
wyobraźni,
Poddanego eutanazji. Bo ile można
płakać....
Wstrząsają mną spazmy, wymioty cofają się w
głąb gardła,
Duszą mnie, pozbawiając nadziei. A wokół
świat. Kolejny słoneczny poranek.
Molestuję zmęczone marzenia, uciekają przed
fanatykiem,
Co ma wszystko w zamkniętej dłoni. Lecz
dłoń związana stalowym drutem.
Słyszę głosy. Paranoje liczą moje rany,
I ciągle im mało! Biczują niewinne dziecię,
wplątane z wojnę upadłego świata.
Nie zabiją. Nie dokonają aktu
ułaskawienia,
Będą jak robaki drążyć mnie od środka. Aż
stanę się Piekłem.
Nie podnoś na mnie ręki. Błagam bracie,
unieś moje zwłoki,
Zanieś na cmentarz, bym wreszcie zasnął
spokojnie.
Ocal od cierpienia, weź na siebie moje
grzechy,
Zrób cokolwiek, aby wrócił chłopiec, który
kochał bajki dla dzieci.
Komentarze (3)
Tak ego walczy ze światem za to, że nie chce mu być
bratem. Pozdro...
Dramatyczny tekst. Jeśli jest artystyczną prowokacją
to trzeba przyznać, że bardzo udaną, bo zamyka widzom
oczy. Jeśli jest prawdą nie doczeka się komentarza.
Nie odważę się skomentować tego tekstu. Zwłaszcza gdy
jest prawdziwy. Wykracza poza moje pojęcie.