Gwiezdny pył
Poddałem się rutynie, która zjada mnie od
środka
jutro zacznę wszystko od nowa
dziś nie jestem dumny z tego, co robię
ale kiedy przychodzę, obnaż mi się cała,
widzę łzy w twoich oczach,
uważaj na moją miłość możesz spłonąć w jej
objęciach
ale kiedy przychodzę, chcę chłonąc cię
każdym dotykiem
każdym spojrzeniem uwodzić cię
być twoim narkotykiem
Dryfując na obrzeżach miasta
upojony nocą
wyczekuję porannej mgły,
która przykryje moje grzechy
czekam na deszcz, który mnie oczyści
z całej niemocy, złości i zawiści
Zamilcz, kiedy dotykam twojej twarzy
nie jestem dumny z twoich łez, więc nie
płacz
niespełnienie na równi z nieosiągalnym
marzeniem
to coś, co nazywasz sercem
dla twoich uczuć nie jest miejscem
Nie jestem wstanie powstrzymać
swoich słów, które niszczą
wszelką nadzieję
nie oglądaj się do tyłu
nie patrz na mnie w tej chwili,
uciekaj! Przyszłość nadchodzi
Dryfując na obrzeżach miasta
upojony światłem gwiazd
leżę na trawie, gdzie
gwiezdny pył osiadł na chwilę
kosztując zimnego powietrza
zamykam oczy w nadziei, że
moje serce zamrozi
W moich zielonych oczach
czarne źrenice chłoną
cały twój blask
oddaj mi się, zabłyszcz
ostatni raz
Poddałem się rutynie, która zniewoliła mnie
zawiązała sznur na mojej szyi
moje serce, moje uczucie do ciebie gnije
uciekaj, zostaw mnie w tyle
dzika wolność we mnie wyje
Komentarze (3)
..smutny wiersz..najpirw chłoniesz oczu blask a potem
karzesz jej uciekac..jak dla mnie to trochę
nielogiczne..
Rutyna w miłości jest największym grzechem.
Ale wiersz wywołuje jakiś niepokój i przykuwa uwagę.
Może właśnie o to Autorowi chodziło?
pozdrawiam.
Gwiezdny pył...podobno powstajemy z niego:)miłość z
wiersza nie jest prosta , daje nadzieję i ją zabiera
...mimo to trwa ,ciekawy