Hel
Zapadł zmrok i słychać tylko chrzęst
białego żwiru pod butami,
a z tyłu gałęzie w niemym krzyku buntu i
nienawiści
uderzają z dzikim łomotem o jakże kruche
okna...
aż same się łamią i
upadają z impetem.
Może za pół roku, gdy ucichnie głos
rozpaczy Demeter,
gdy Kore
znajdzie żywy dom,
może i Ona znajdzie ostatnią
ofiarę,
po czym pójdzie w
niepamięć...
A my usiądziemy przy ogniu z kwiatem
paproci w dłoni
i
zaśpiewamy
radosną pieśń na cześć
Śmierci.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.