Historia cz.I
długa ta historia, ale kogo nie odstrasza obszerność to naprawdę warto poczytać.
Wpół do siódmej, więc pora wstawać,
nie ma co przez telefon gadać.
Posłała sygnał, to czas do łazienki,
ułożyć fryzurę i mknąć do swej panienki.
Byli młodzi, choć jej serce młodsze,
starali się, choć życie coraz droższe.
Żyli tylko sobą i snami o jutrze,
o domu, ogrodzie, basenie i futrze.
Marzyli ciągle, wciąż głośno rozmawiali,
lecz w życiu rodzice przeszkadzali.
To była spontaniczna myśl, bez
zastanowienia,
choć było tyle ważnych spraw do
omówienia.
Oni wcale nic nie gadali, przed siebie
patrzyli,
że ich sny i marzenia się spełniają właśnie
uwierzyli.
Wsiedli w samochód, z uśmiechem na
twarzach,
tylko kilka ciuchów i kasy, resztę kupią na
bazarach.
Dotarli daleko, z towarzyszem - muzyką,
skończyli z kłótniami i wieczną krytyką.
Porankami biegali beztrosko po łąkach,
wtuleni w siebie i w kwiatów pąkach,
zasypiali oboje, śniąc o przeznaczeniu,
budzili się i tak patrzyli na siebie w
milczeniu.
Znaczyło to jedno, to słowo paść
musiało,
mówcie to usta, bo tak tego pragnęło
ciało.
Zasnęli potem, a zbudził ich ten letni
wietrzyk,
zapamiętała jego bliznę, on na jej ciele
pieprzyk.
I tak naznaczeni sobie, przesileni
uczuciami,
znów w siebie patrzyli, znów nie
rozmawiali.
Wieczorami przy kominku i lampce
szampana,
wtuleni w siebie, zapamiętywali się aż do
rana.
I tak mijały dni i tygodnie całe,
lecz życie wcale nie jest stałe...
Z latem odeszły marzenia, sny i
pragnienia,
przecież tak bardzo się bali
rozłączenia.
Podjechał samochód, a za nim i drugi,
znaleźli ich rodzice, rozłączyli na czas
długi.
.........
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.