W hoteliku
Gdy za ścianą co dzień chrapie inny pan,
w noc bezsenną dzielnie walczę z mą
poduszką,
lecz na szczęście to jest sierpień, a nie
maj,
mam nadzieję, głupie myśli mnie
opuszczą.
Przy śniadaniu młodzi chłopcy śmieją
się,
apetyty mają niezłe, że nie powiem,
wyruszają zaraz w drogę, nie wiem gdzie,
bo na miejscu nie usiedzi nigdy
człowiek.
Zaś kobiety po południu mają luz,
spotykają się uparcie w swoim gronie,
też się śmieją, piją wino, albo dwa,
jedna drugiej opowiada - to już koniec.
I tak życie na prowincji toczy się,
są radości, niespodzianki i dramaty,
a ja siedzę , pióro w ręce zawsze mam,
chcąc, czy nie chcąc, muszę zmierzyć się z
tematem.
Komentarze (12)
a Ciebie Halino lekko i wesoło
pozdrawiam
Ciekawie i miło.
:))
Fajny:)
miło spędziłem czas :) świetnie się czyta:)
Wszędzie można dostrzec temat:) Fajny nastrojowy lekki
wiersz. Pozdrawiam:)
Bardzo fajny z humorem wiersz:) Pozdrawiam z
uśmiechem:)
@fryzjerka
... A ja Ci zycze "kochanienka", by Twe walki wz
poduszka w samotne noce jak najpredzej sie zakonczyly.
Pozdrawiam!
M.T.
obrazowo, milutko, pozdrawiam :)
Uroczy klimat wymalowałaś piórem - poczułam się
sielsko.
Jesteś dobrą obserwatorką :)
Pozdrawiam !
Ładnie :)
I wychodzi to znakomicie.