Idąc aleją westchnień
Idąc aleją westchnień
wspominam,
tak zwyczjnie po prostu
twrze, których juz nie ma
głosy, które uśpione są
- zamilkłe usta zamknięte wciąż
Idąc aleją drzew
oddającym im hołd
czuję dziwną aurę
otaczającą mnie, jak zamknięty krąg
i może zdawało mi się,
a może gdzieś w tej przestrzeni
zawiesił się szept,
jeden po drugim
- jak wołanie
niezrozumiane
Przeszłam może obojętnie,
może niewzruszenie
myśląc, że to nie zmęczenie
Opuściłam senną aleję
i opuścił mnie krąg
- jakby wyciągniętych rąk,
co w nieznanej przestrzeni
otaczał mnie wciąż
i zamilkł szept
i ucichło wołanie...
Stanęłam na pełnej od gwaru ulicy
wśród tłumu
i poczułam sie samotna i obca
pomyślałam..
- tam było mi raźniej i bezpieczniej.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.