intermezzo
pilnujemy opowieści
która skończyła się dawno temu
w stygnących filiżankach kawy
starzejącym blasku żyrandola
zegar słoneczny zapisuje cienie
wyblakłe od świateł pobliskich domów
czujny świat spoczywa tej nocy na
plecach
przesuwanych po blacie stołu dłoniach
wzdłuż odblasku okna
opadających drzazgach
błękitu czerni miedzi
wyzywająco pomalowanych paznokci
w smutku zamykanych oczu
głosem szeleszczących ubrań
z głębi szafy której nikt nie otworzy
staliśmy pewnie po złych stronach drogi
oddzieleni tysiącem mil daremnych
spojrzeń
poczekajmy na śnieg
może nas ocali
Komentarze (4)
zgodzę się z komentarzem Mai,ciut za długie, zwłaszcza
jak na intermezzo, a z tego co zdążyłam się
zorientować intermezzo to miniaturka większego
dzieła.od słowa opadających do otworzy przeniosłabym
do innego wiersza i ocaliła to intermezzo jako śliczną
miniaturkę.wiersz doprawdy uroczy, stąd moja
krytyka,myślę,że konstruktywna i się nie
pogniewasz;-)pozdrawiam.
snieg chociaż jest zimny to dla mnie jest jak
pierzynka mazren która nas okrywa
fantastyczne metafory....tylko chyba ciut ich za dużo,
bo w pewnym momencie, aż się czeka końcowej
puenty.....
nasz zewnętrzny świat jest ten sam i codzienność ale
nadzieja nawet w śniegu co przyjdzie biały taki
niewinny i dobro Piękne marzenie które dla każdego
człowieka jest wybawieniem Miłość.Piękne przesłanie
piękny wiersz