Ja nie szkodzę
I jak mam sprostać takiej biedzie,
Która za gardło ciągle trzyma.
Poddać się, czy cichutko siedzieć,
Czyli tej biedzie dać wydymać.
Żądania moje z życiem rosną,
Stają się bardziej doskonałe.
Wzrastają razem z bujną wiosną,
Zimą maleją zbyt skostniałe.
A potem zryw miewam wyniosły,
Dostojnie biję pionki szare.
Bo jestem taki typ dorosły,
Co życie swoje czyni darem.
Choćby mi kłody ktoś podkładał,
Tamy zastawiał by dławiły.
Ja je rozniosę, wiem , co zdrada,
Nie takie krzywdę mi czyniły.
I jak mam sprostać takiej nędzy,
Która za gardło ciągle trzyma.
Poddać się, czy żądać pieniędzy,
I nie dać biedzie się wydymać.
Żądanie moje jest pragnieniem,
Staje się bardziej doskonałe.
Wiosna pobudzać chce pragnienie,
Zima ostudza chłodem całym.
A potem zryw zwykle łagodzę,
Pionki zapędzam do zagrody.
Bo zwykle nie chcę, i nie szkodzę,
Dążę tym samym sam do zgody.
Komentarze (4)
Nic nie napiszę, Jeszcze ktoś podsłucha i zaszkodzi.
I tak wlasnie wyglada zycie doroslego, zapedy,nadzieje
a potem ostudzenie zapedow,tymczasowe pogodzenie sie z
losem,bieda.Zycze wytrwania!
musimy borykać się z życiem,trudno pogodzić się z
obłudą, a jednak żyjemy i" czekaj tatka latka"
pozdrawiam:)
Tadziu:)
I właśnie o to "górze" chodzi, byśmy siedzieli cicho,
zadowoleni z własnej biedy, a nie cudzego bogactwa:)
Pozdrawiam Twoją biedę w imieniu mojej:):):)