6 jabłonek
Nie pragne głosów...:( Wystarczy mi sam ten wiersz,wysarczy mi to,że go napisałam...wiem okropny jest...
Na żyłach pisałam sobie ten pseudonim
A w sercu pisałam uczuciami
Każdy dzień zaczynał się i kończył na
literkę S...
Miesiące dwa jak dwie jabłonki
rozkwitały
Razem z miesiącami kwiecien i
maj...korzenie w ziemie wrastały...
Później przyszedł ktoś,grabarzem siebie
zwał...
Zrywał owoce,kradł i sprzedawał
Jedna jabłonka upadła,druga już była u
kresu
Ktoś zasadził trzecią...za późno nieco
Robactwo zaczęło okalać miesiąc czerwiec
Krąg zatoczyły,jak w dzikim pedzie
Owoce trzeciej jabłonki mizernością były
mierzone
Lecz dano lipiec...
Czerwiec wysadzony,bo nowy przyszedł
czas
Lipiec był mokry od łez i mokry od
skrajności
Błyszczał tymi cechami...błyszczał
wolnością
I ktoś podlał octem to dobro...
Sierpień wyrósł sam,z ziarenka
czerwcowego
Niski był...nie potrzebował niczego
Ni wody,ni słońca...
W cieniu stał,pragnął być lepszy bez
końca
I tak...
Zniknął
Gdzie się podział?
Echem się odbił jedynie...
Lecz 6 jabłonka wyrosła dumnie i silnie
Czy to była jabłonka?
Była,lecz cisowe miała korzenie
29 dzień jej zmienił znów coś
Bo dowiedziałam się,że wszystkie jabłonki
namalował ktoś
Stoją teraz w ramach obrazu okryte chwałą i
cieniem..
Dla... Kropka
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.