jądro absurdu lub przyczyny...
w domu hymny grali. na orkiestrę i dłonie -
pacierze składane po północy - czekanie z
ciepłem,
przenoszonym nieuchwytnie dotykiem. po
plecach.
młode z gniazda. piskiem w poduszkę.
chrzciły imiona, wypowiadane cichutko. w
sekrecie,
przez szpary w drzwiach, dobiegały
spóźnione kroki.
chwiejne dźwięki zegara, wybiły kość z
drżącego barku -
szkło w mahoniu. (po kieliszkach i
literatkach)
niesione resztki z głosu. rezonans,
z rzeczy niedokończonych. tych grudniowych
stóp po śniegu. przyszedł sąsiad i robił
za świadka.
tłumacząc spojrzenia mężczyzn, odbite w
siatkówkach.
inny zapalił żarówkę. wężowo wpełzając
oddechem.
obcy zapach samca. sterylny, do granic
fizycznego bólu.
- bękartem, bydłem, w końcu żywcem,
na stosie poskładanych do perfekcji rzeczy,
wiszące krawaty. kochankowie - wisielce, po
szafach.
wędrówka krwi po ścianie, zamknięte oczy.
santa maria z obrazu, na trzy pary rąk -
grała modlitwę dela rosa. pierwsze
skrzypce.
zdjęcia, obdukcji siedmiolatków. z wokandy,
taniec z nożami. kroili precyzyjnie ciszą -
nienawiść.
by nie spłoszyć ciemności,
- szeptam.
Komentarze (5)
Poskładane do perfekcji, posłużę się Twoim tekstem.
Całość krzyczy chociaż szeptem.
wstrząsający wiersz ,zdarzenia ,które opisałeś,wiersz
zasługuje na szczególną uwagę .
reakcja na otoczenie nieciekawe nieczułe Mocny i dobry
wiersz Brawo!
obraz makabry obok świętej ikony - tak szokujące jak
prawdziwe pzdr J
Najlepszym komentarzem dla zwyrodnienia, to faktycznie
cisza... i nie ma żadnego usprawiedliwienia! Jestem
wstrząśnięta. Podoba mi sie ten styl i forma
opisywania drastycznej rzeczywistości -a jednak
liryka.