jesień
koniec września lato opłakuje deszczem
płyną mgieł opary i liście z szelestem
płonące gorączką sezonowych suchot
jesień do drzwi stuka
pażdziernik wybiega
do brązów z czerwieni
i w słońca promieniach
w mig zwęgla odcienie
w grafity wieczora szarzejące rano
jesień jest już panną
listopad podkuty
zachmurzenia stalą
ugasi pożary z trzewi drzew wyprute
na drogę pobladłą
bo przymrozkiem ściętą
jesień jest kobietą
grudzień bezcienisty
wpada z wichru świstem
korony pochyla w szemrzące pokłony
przed jesieni zgonem
w czas zimy narodzin nagle przyspieszonym
z cyklu Wyciszenie copyright mago 2006
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.