Jesienią
Na trawie szepczącej
martwe groźby
Wśród malarzy
nihilistów
Ostatnia para zwiędniętych
skrzypiec
niesie w sercu moim
grobową pieśń
Pod wierzbą szlochającą
z nadmiaru mokrej wody
zakopane w żywej ziemii
dwa serca
pełne pustych snów
o Twoim lepszym ''Ja''
W parku jesienią opadają
z drzew uniesienia lata
ubrane w najpiękniejsze
zlote sukienki
Deptane przez nadętych grafomanów
próbujących pojąć naturę
rozbierających się drzew
I ja wśród tego kolażu
marionetek czasu
w kolorowym płaszczu
zamykam się w odgłosach
szumiących drzew
Ofiarwuję damie mego serca- śmierci ...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.