Jeśli prawdą był ten kaganek
Jeśli cokolwiek będzie jeszcze tak jasne
Jak jednej nocy przeszywanej świtem
Jeśli ktokolwiek pokaże mi tą twarz, nim
zasnę
Powiem, wartościowym byłem życiem
Jeśli jakaś melodia będzie choć raz jeszcze
tą samą
Przetykaną smutkiem, nadzieją chwili, że
nie zesłał mnie na pośmiech
Zanim zagrają mi podsumowanie
Powiem: Warto było cierpieć życie całe
Dla tej chwili jednej pełnej muzyki
Wszechświata Cieni
Jeśli wieczność da tyle płomienia ile ten
jeden, wątły kaganek poranka
Zostawiony w przeszłości, na pociechę
posmutniałym duszom
Jeśli on tli się tam jeszcze, znaczy to
– istnieje Bóg
Jeśli już zgasł tam i błądzą dusze w
ciemności, jak błądzę ja
Znaczy to tylko, że nie ma Boga
Jeśli on tli się jeszcze, może coś czuje
jej serce
Może choć nienawiścią się karmi, gdy ja tu
żyję
Życiem już dla mnie ostatnim, zostanę
aniołem
A może diabłem, dzika miłość z popiołem
Dzikie trąb granie, na co grają te trąby
Na rozstanie, za co grają te trąby
Za życie całe jedno spotęgowane
Jeśli tli się kaganek, znaczy to, że
istniał naprawdę
I przyszła ta noc początkiem roku, i
przyszło wezwanie
I dał się słyszeć szum skrzydeł, przybył na
rydwanie
Rydwanem wzięty do nieba, dla nieba syn
I przywiódł ze sobą legiony elfów, i dzikie
chóry
Krasnoludzkich grot, Białowłosą śmierć, i
ciche czekanie
Jeśli prawdą był ten kaganek, to kiedyś
istniały wróżki
I tylko zalał je bursztynem czas, i żyją
gdzieś smoki
Gdzieś troskliwie schowane
W Gwiazdozbiory Miast
Jeśli już zgasł kaganek, znaczy to –
nie było chwili
Smoki zrodziły pragnienia udręczonych
ludzi
I wróżek nie było, nie było proroków,
elfów, tajemnic
Złoty Wiek ciągle ma nadejść, poskromiony
wnet będzie
Jeśli już zgasł kaganek, w jednej chwili
poznania zgasł już cały Wszechświat
I cofa się wstecz, w miejsce wybrane
Gdzie kiedyś, w noc mroźną, zapłonął
kaganek
Tyle tych chwil kołacze się, w takim wątłym
płomieniu
Cyrografy Wszechrzeczy, nadzieje na
Boskość
I ciche wołanie, przekleństwo szeptu
„Czy wygodnie ci”, „Czy
nie boisz się już”, „Czy to już
świt”
Świt był tam zawsze, i patrzył tylko cicho
i śmiał się
Że za chwilę omiecie ogień suszonym
wrzaskiem
Zapali ciemność nieświeżym blaskiem Świtu
Potworów
A to wszystko, bo jej już nie ma, i możesz,
jeśli chcesz tylko
Stworzyć o tym mitologię, ja nie mam sił
Pozbawiła mnie zmysłów, i uciekła,
poznaczona doskonałością jedna chwila
Zdolna stworzyć, scalić to wszystko, co
kochał mój duch, zanim powstałem ja sam
Zanim wyblakła mi dusza, zanim wszystko
wziął szlag
Zanim powstałem, rozpadłem się, w łonie mej
matki
On mnie już znał, przewidział to wszystko,
i dobra chce
Czy to jest Bóg, czy to już Człowiek
Ciekaw jestem, czy wie, co to łzy
Czy widział spłakane oblicza
Czy widział tylko krzyż
„syna”
Czy widzi sens gaszenia kaganków
Czy widzi przekleństwo więżenia
kochanków
W przyciasnych zbrojach moralności
Czy widział kiedyś obłąkane oczy dziecka
Nim mu kula zabrała dzieciństwo
Albo nim miecz mu ściął głowę
Czy umie przemówić choć słowem
Swym własnym, nie słowem kapłańskim
Nie metodą dedukcji i straszenia piekłem
Czy potrafi położyć się, jak ja
I bezgranicznie oddać wszystko jednej
chwili
Jednemu sercu, i żegnać swe serce
I patrzyć jak wolno opływa w odmęty
szarości
Jak zabiera je ona, i przy okazji
Daje innemu, by mógł się zapalić dumą
Czy widział kiedyś pustkę bezdenną, czy
słyszał jęki
Potępionych za wiarę
Za miłość, pieprzoną gitarę
Za soki wyssane z jądra ziemi
Za pieprzone drogi krzyżowe
Zabierz mi umysł, bym nie zdążył
zbluźnić
Bo zabije i
mnie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Komentarze (4)
Wstrzasajacy zarazem piekny wiersz pelen
ekspresji."Jesli tli sie jeszcze,moze cos czuje jej
serce".Rozpacz przeplatan nadzieja.+
Bardzo dynamiczny,pełen bólu wierszo-krzyk. Zmusza do
analizy swego postępowania. Mimo długości(
odstraszającej) gdy się go zacznie nie można odejść
nie doczytawszy.
umysł może rozedrzeć duszę na strzępy... czasami
szkoda, że nie można go zresetować.
miłość jest w każdym człowieku to kaganek i ona wie
Wiersz dobry Serdeczności