Już czas
Siedzę sam w pokoju i wyglądam przez
okno.
Dzień, jak co dzień, słońce, cichy wiatr
śpiewa pieśni.
Nagle zza rogu wyłania się grupa ludzi.
Wszyscy ubrani na czarno, a po środku dwoje
mężczyzn niesie trumnę.
Marsz żałobny na mojej ulicy? Tego jeszcze
nie było.
Szybko ubieram buty i wybiegam z domu.
Dołączam do maszerującego tłumu.
Mam ochotę zapytać, co się stało.
Z trudem przełykam ślinę i powstrzymuje się
od zadania pytania.
Idziemy w stronę cmentarza, jasnym jest, że
to czyjaś ostatnia droga.
Tylko czyja?
Dlaczego przeszli przed moim domem?
Dlaczego idę z nimi?
Nie wiem, dlaczego czuję, że umarł ktoś mi
bliski.
Dochodzimy na miejsce.
Cmentarna brama szeroko otwarta, jakby
czekała na gości.
Mężczyźni kładą trumnę na drewnianym
ołtarzu nie otwierając jej.
Podchodzę bliżej, ciekawość nie daje mi
spokoju.
Ktoś z tłumu krzyknął „już
czas”.
Trumna została otwarta.
Stanąłem jak wryty, w środku leżałem ja.
Tłum wrzeszczał coraz głośniej „już
czas, już czas!”
W dębowym pudle było jeszcze jedno wolne
miejsce.
Ludzie wrzeszczeli coraz głośniej. Dotarło
do mnie, ze pora to skończyć.
Położyłem się obok własnych zwłok. Nastała
cisza a potem wiwaty i brawa.
O to im chodziło?
Wszyscy chcieli zobaczyć mój koniec?
Powiedziałem sobie cicho „już
czas” i tak za długo się męczyłem.
Teraz już pełną piersią krzyknąłem
„już czas!” i zamknęło się
ciężkie wieko.
Lewandowski Jakub Płock 4/5.03.2006
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.