Już nie jadę na wieś.
Jechałem w każde wakacje,
wtedy pasterz rodziny mrugał
werniksowo z południowej ściany.
Dom wstępował powoli w ziemię,
kiedy wchodziłem w niego
wracał do wczoraj.
Spienione mleko płynęło po kuchni,
placki tańczyły na fajerkach,
komin ociekał połciami słoniny,
a pod sufitem rdest i macierzanka
bratały się z czosnkiem.
Ten z pokoju bez okna wciąż palił
skręty w niemieckiej gazecie.
Synku wyczyść żarna, przemielemy czas
na ekologiczny – będzie
zdrowiej…
Zanim zniknę w cieniu starych drzew,
nalej w szklankę tego co skapnęło za
stodołą,
abym nic nie pamiętał.
Wakacje już pogrzebałem,
tylko wpięty w sny rzemienny sandał
wciąż czeka na dzieciną stopę.
Sąsiedzi przychodzą i odchodzą ślepi
jak codziennie zdejmuję z drzwi
mój porcelanowy uśmiech.
Komentarze (5)
nostalgiczny wiersz lekką goryczą pachnie
Zasłuchałam się Pięknie piszesz Pozdrowienia:)
NIESAMOWITY wiersz :-) pełen świetnych metafor,
pobudzający do wspomnień "placki tańczyły na
fajerkach,
komin ociekał połciami słoniny," bo to są i moje
wspomnienia :-)
witaj, pmiętam te czasy, kiedy byłem
młodym chłopcem, mój pobyt na wsi.
wszystko się zgadza z obrazem przez Cieie opisanym.
pamietam do dziś wszystkie zapachy,widoki, obyczaje
zwyczaje. a najbardziej smak swieżego, jeczcze
ciepłego mleka. bardzo ładny Twoj wiersz, pozdrawiam.
lubimy powracać do lat młodości domów gdzie biegalismy
szczęśliwi ,no cóż a życie idzie dalej:)
Udany wiersz, ciekawa treść, niebanalna forma. Plus.