katalog zamknięty
w jeden wieczór obejmuję
Paryż gubię nazwy ulic na
frywolnych szmatach pisane
adresy i numery wyrzucam
goni codzienne bicie dzwonów
z koniem na plecach do sedna
z niebem impresjonistów
dostępnym od zaraz w tle
kalkomanie-brak w nich dosłownie
dnia potrzebnego już
fikcję przykładam do siebie
dwa obrazy w autoportret
dziwki zapiętej pod szyję
wyliczenie nie definiuje pojęć
dzisiaj zmienię pościel
jutro łóżko pojutrze przyśni
się-tam gdzie się kruszy sny
w miłości nie ma spóźnień
zamykam drzwi
Komentarze (1)
Pisany jednym tchem, tak uwielbiam. Jeszcze paryskie
uliczki opisane. Piękny wiersz.