Kenotaf
Jest taki moment, gdy ciało zaczyna
uwierać.
Gdzie urywa się łza a jesień co to się nią
zachwycało, przestaje szeleścić liśćmi.
Wszystko zaczyna się od stóp, którym ciągle
zimno, coraz wyżej i wyżej aż po żołądek, w
którym mieszka przejmujący ucisk.
To jest ten moment, gdy odpadają ręce,
Tuż przy łopatkach (ujściu skrzydeł).
Ręce miały obejmować wszechświat
a pękają
o wysprzątaną podłogę.
Dookoła panuje spokój, który robi niezłe
wrażenie, aż do chwili, gdy spadnie ostatni
organ (pomijając włosy, one nie wypadają,
je się wyrywa), mówią, że ten organ to
serce, które czuje, choć myślę, że to
"pompka ssąco-tłocząca"...
I to już chyba będzie wszystko.
Ach, zapomniałabym. Zostanie coś dla
ciebie. U2, jakieś ptaki (podobno wzruszają
na pogrzebach), nie muszą być białe. I
cisza, którą się pamięta. O to proszę.
Nie zapomnij.
Małżeństwo zobowiązuje.
Komentarze (4)
Dobry wiersz. Pozdrawiam :)
(...)gdy odpadają ręce(...)
Ręce miały obejmować wszechświat
a pękają
o wysprzątaną podłogę.
Moim zdaniem niepotrzebne powtórzenie "ręce", a
"pękają o(...)" jest zestawieniem niegramatycznym.
Całość zatrzymała. Jest pomysł. Jest nastrój. :))
Pozdrawiam :))
Grobowiec miłości jest tą bestią, która musi przełknąć
wszystkie soczyste chwile, tak by został tylko ból i
wredny mrok.
Ciekawy wiersz. Odczytuję jako proces budowy grobowca
miłości. Ostatnie wersy, to poruszający testament.
Miłego dnia.