Kiedyś
Ciemno wokół, a ciszę oświetla blady blask
monitora...
Ktoś obok lecz daleko, rzeczywistość taka..
chora.
Beton, samochody. Moze jedna gwiazda
świeci..
wokół pustka, łażą ludzie, leżą śmieci.
Pustostan poprzecinany szemraniem cichutkim
świerszczy, błagających o wyjście z
szarości.
A ona pochłania wszystko nieustępliwie,
pożera zieleń.. nie ma litości.
Czy gdybyś wiedział, że niegdyś wioska tu
była,
Gromada dzieci biegała, radośnie sie
bawiła.
Czy wtedy też przyszedłbyś zniszczyć nasz
mały świat?
Wszystko co rosło tu od wielu lat...
Było oazą spokoju, miejscem zabijającym
smutki,
Czasem popadał deszcz.. tak lekki,
cichutki..
Ukoił wszystko, zmywał poczucie winy.
Zrywałeś kwiaty, wąchałeś maliny.
Przyniosłeś ogień, nie wiadomo po co.
Oświetliłeś ciemnosc lecz Twoją-
sierocą.
Naszej nigdy nie było, nikt by jej nie
nazwał ciemnością.
Gdybyś nie zaszczycił nas swą plugawą
obecnością.
Nazywaj niewiarą, nieuświadomieniem, bez
ognia nie uciekałbyś przed swoim cieniem.
Bez ognia noc zdana by była na ksieżyc
który tak kochała.
Nie bylaby ciemna.. by nie płakała...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.