Kłótnia
dla mojej mamy... przepraszam...
I tak w szeleście ścian
Czterech; wzrok ich
Nieubłagany; i nasz szelest ciał
Wzburzony; przemknął na palcach
Niczym sarenka zerwana do lotu
I Słowik tańczący wśród traw nagich
Kłótnia czyhała
Daleko
Wiedziała
Kiedy się zbliżyć
Kiedy nas zaszczycić
Burzą i wiatrem
Popieścić
I smutek zostawić
I odejść bez słowa
I posiać tu złość
Ach, cóż za zmora
Cóż za zmora...
Szelest ścian uciszony
Siłą; wzrok ich oślepł ze złości
Dopiero teraz do głowy
Przyszło mi- przepraszam
Ten wyraz zaniedbany
Lecz z miłości
Ach, za mało- wiem
Wiatr maki porusza
A moja tylko zwiędnięta róża
- słowa, słowa, słowo kreśle na ręce
To jedno- Przepraszam
I jedno- Serce
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.