komercyjny dotyk
kasujesz wstydliwe epizody
jej gniew w szybie samochodu topnieje
jak błoto pośniegowe na kołach
rozmazane latarnie buchnęły
tysiącem niechcianych iskier
wylatują z ognia by ocaleć
a to chwila ostatnia płomienia
a za zakrętem
za niepogodą
brzydotą i łaską pańską
uporządkowane i pasywne szczęście
długie cienie jej smutku
omijają twoją doskonałość pożycia
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.