w końcu i dziecka nadeszła kolej...
Matka najważniejsza była
nikt ponad nią się nie liczył
na Twoich oczach zgwałcona
przy tobie zabita w okropnej męce
Mama...ukochana osoba...
Ojca wojsko ściągło choć stary już
bardzo szybko od kuli wroga padł...
Tata...wzór i przyjaciel Twój...
Zostałeś sam, lecz spokoju Ci nie dano
teraz na Ciebie przyszła kolej...
karabin w rękę, lód w serce
nienawiść jako klapka na oczy...
Czy ta chodząca maszyna to Ty?!
Odtąd zacząłeś zabijać,
zabijać,zabijać...
Odbierałeś życie każdemu napotkanemu
nie pomyślałeś, że ludzie Ci mogą mieć
dzieci
kochające, trwożne o nich żony...Nie...
Wyrządzałeś krzywdę taką jak Tobie
i nawet o tym mnie wiedziałeś...
ktoś kiedyś wreszcie okazał się
człowiekiem
i zaciekawiony wypytał o historię
tego postrachu przeciwnej strony
będącego przecież jeszcze dzieckiem
i on to po wysłuchaniu Twojej historii
uświadomił Tobie co tak właściwie robisz
Przywrócił Ci wzrok i serce...i co Ci po
tym?
Nie wytrzymałeś zbyt słaby jako człowiek
i pozwoliłeś strzelać do siebie...małej
dziewczynce...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.