Konieczność
teraz już wiem, że nadszedł czas kiedy tracę najbliższe mi osoby...
Poranek ukazał twarz,
Piąta rano, a oczy otwarte.
Powtarzał: "Pamiętaj gdzie co masz,
Tu woda, kawa, schowaj kartę".
Spakował rzeczy, ubrania,
Ubrał się, ogolił, musiał jechać.
Nie było długiego stania,
Nie ma czasu, nie wolno zwlekać.
Przytulił mnie do serca,
Tak jak kiedyś, przed świętami.
Obu wnętrze się rozwierca,
Tyle razem, całymi latami.
A jednak czas odjechać,
Podjąć pracę, kochać dziewczynę.
On chciał, potem już nie chciał jechać,
Miał taką zasmuconą minę.
Czas biegnie, zawsze tak jest,
Ale jednak mi go brak.
Jednak w oczach wiele łez,
Nie miało być tak.
Wsiadł do auta, wyciągnął rękę,
Trzymał ją aż do zakrętu.
A w sercach mamy udrękę,
Chciałbym ją rzucić do czeluści odmętu.
Chowając się za rogiem domu,
Spojrzał raz jeszcze, ostatni.
A ja nie powiem nikomu,
Że płaczę, serce mając w matni.
Tylko ten wiersz, tworzony łzami,
Ukryje wszystko między wersami.
Żegnam brata, z dwoma sercami,
Jedno zabrał, jedno pozostało z nami.
One tak szybko się oddalają...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.