Kontrowersja egzystencji
Rozkwitam i gasnę,
bawiąc się z życiem w berka...
rozpalam się i nagle w górę lodową
zamieniam...
rozbijam się i sklejam,
próbując ostoją być i żelazem...
choć w głębi duszy jak piórko unoszą się
moje malutkie nadzieje, niczym wiatr letni
- suną emocje...
i byle podmuch strącić dziś może w czeluści
dramatu... osnowę tej duszy.
I pęka dzień po dniu niczym bańka mydlana
- to piękne pojęcie o egzystencji...
Nie, nie będę Aniołem...
lecz pustym, kruchym człowiekiem,
który kiedyś tak bardziej niż bardzo...
pożądał NIEBA...
Komentarze (1)
Mrówko Z :) rozterki twoje są mi bliskie, a wiersz
zmusza do refleksji.Jedno pytanko...mogę? czy na końcu
ma być "podążał" czy może pożądał?