Koszmar
Słowa Twe wypowiadane ranią mnie,
uderzają jakby pięścią w moją twarz.
Jak otrze noża zatapiają się w mą pierś,
w sercu mym pozostawiają trwały ślad.
Sieją spustoszenie w życiu mym,
w piekło obraca się każdy nowy dzień.
Każdego dnia tylko wyczekuję ze
strachem,
w sercu mym znowu lęk paniki rodzi się.
Zastanawiam się...jaki będzie dzisiejszy
dzień,
do czego znowu tym razem przyczepisz
się.
Cichutko stoję jak na komendę...
baczność
wyczekuje kiedy ręką twa uderzy w mą
twarz..
Gdzie tym razem drogi ucieczki szukać
mam,
do kogo pójść dziś? do jakich zapukać mam
bram.
Zastanawiam się ile jeszcze potrafię
wytrzymać,
i jak długo po nocach tułać się bez celu
mam.
Noc nadeszła a ja wędruję uliczkami
sama,
w myślach swych... zażalenie skargi do Boga
ślę.
Modlę się do Ciebie Panie... modlitwy
błagalne ślę,
prosząc Cię by mój koszmar kiedyś kończył
się.
Serce me wypełnia cierpienie w duszy
smutek jest,
przekraczam progu drzwi znowu, me piekło
rodzi się.
Dziś przepraszasz mnie...prosisz o
wybaczenie mnie,
Przyrzekasz ze będzie , inaczej wszystko
zmieni się ,
poprawę mi obiecujesz któryś kolejny to już
raz.
lecz nie tym razem ...już Ci nigdy w to nie
uwierzę.
Już nigdy nie pozwolę się poniżać i gnębić
mnie,
tak samo jak nie podniesiesz na mnie Swej
ręki
Odchodzę od Ciebie już na
zawsze...skończyło się,
nie ma już nic, żal mi jest utraconych
chwil i młodych lat.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.