Koszula
wielkoludowi.....za to ,ze był
Koszula
Zapięta pod szyję
I ten sznur , uwiązany na gardle
Przyczepiony jednym końcem do palca
Serdecznego ,
A drugim do serca.
Słowa,
Błądzące bez sensu.
Nikt ich nie słuchał.
Twoja koszula tak łatwo dawała się
zdjąć.
A twoje ramiona tak kusiły,
Ciepłem
A były tak daleko.
Zapamiętałam słowa,
Twoja koszulę
I mrok za Tobą zapamiętałam...
I ten węzeł na palcu , szyi, sercu....
Nim uciekłam w bezpieczny zakątek.
Pamiętałam o tej niemalże przeźroczystej
bieli
Ilekroć mijałeś mnie..
I oczy niebieskie zapamiętałam.
I myślałam” kim, że jesteś, by
pokusić się
Na tą
biel”
Potem czernią otulony- byłeś ciepłem,
Tym samym ,co przed laty.
Bliższym, gorętszym..
Byłeś...
Teraz jesteś w błękicie
Zimnym, jak szczyty gór niedostępnych,
Czasem dzieli nas kilka atmosfer,
Czasem jesteśmy jednością,
Teraz w błękicie rozkochałam swe oczy
szare...
Choć wolałam czerń , biel...może z
czerwienią było by Ci do twarzy...
Chociaż, nie...
Ubierz się miły w zieleń
I jeszcze raz zawróć mi w głowie
Bez sensu....
2003.09.27
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.