Krecik
Na ogrodowej małej przestrzeni,
gdzie skrawek trawy już się zielenił.
Krecik wykopał sobie kurhanek
dalej nie było nic takie same.
Lubiłem ssaka, ale na zdjęciach,
na żywo nie był on do przyjęcia.
Bo jak pokochać czarnego drania,
który mi dziury w ziemi odsłaniał.
Niby to ślepy, a jak planuje,
w środku posesji otwór świdruje.
Potem kolejny, tak mu zagrało,
Zwłaszcza, że u mnie wszystko się
działo.
Kiedy już trawnik przekopał cały,
Wziął się za kwiatki ten szkodnik mały.
Później do warzyw poczuł zapaszek,
jego to moje, czyli są nasze.
Nie wytrzymałem następnej dziury,
zanikły resztki wielkiej kultury.
Okrzyk wojenny wydałem srodze,
temu, co stanął na mojej drodze.
Wtedy nastała okrutna cisza,
więcej o krecie nikt nie usłyszał.
Wykonał pewnie jakieś zadanie,
I poszedł sobie, bo tak miał w planie.
Mnie zniszczył nerwy, pociął murawę,
posadzę może nowiutka trawę.
Może nie dowie się o tym krecik,
na razie czekam, czas szybko leci…
Komentarze (1)
Samo życie, tak to jest z kretami naprawdę fajny
wiersz :)) pozdr.