Krew na trawie
Krew na trawie.
Może to zły początek...
Czwórka przyjaciół w lesie na wycieczce,
Śpiew ptaków, szelest liści, szum drzew.
Płochliwe zwierzątka umykają przed nimi,
Spoglądają zaciekawione zza pnia.
Błąd!
Poczucie winy zamienia się w koszmar,
Młody chłopak zaczyna się wić i
krzyczeć.
Woła do obcego boga, by zszedł i
zagrzmiał,
Skacze do oka druha swego z gałęzią w
dłoni.
Biedak - Nie zdążył.
Powstrzymali go, pochwycili dziarsko,
Uderzyli głową o ziemię, zaczęli kopać.
Wbili patyk w oko, zasypali usta ziemią,
Leżał tak chwilkę, a potem zjadły go
mrówki.
Krew na trawie została. Tak cicho,
cichuteńko.
Raz drugi; dla pięknej pory, jaką jest jesień.
Komentarze (1)
jesienny dramat, brakuje tu takich wierszy, lecz na
poklask nie licz.... ale pisz je bo takie jest życie