Krwista kukurydza!
Wiersz ten opisuje prawdziwą historie mojej siostry...
Lato, ciepła noc
Wieczora tego idziesz na spacer
Z Nim i rodziną...
Późno już
Lecz sił wam nie brakuje
Pomysłów także...
Co was podkusiło?
Czy tak się zdarzyć musiało??
Zerwaliście 4 kukurydzy kolby
Parę groszy ...
Lecz nie pole wasze
Właściciel przeklina
Krzyczy i wyzywa
Oddaliście, przeprosiliście
Nisko się skłoniliscie
Wracacie powoli
Nie śpieszycie się nigdzie
Żartujecie, rozmawiacie
Wesoło dreptacie
Nie wiesz jednak
Co w pobliskim barze się rodzi
Że właściciel mściwy
Nową misją dowodzi
Wódkę na stół stawia
Dziesięciu siłaczy
Do dwóch maluchów wsadza
Cieszą się, radują
Kogoś pobiją
I wódką popiją...
Samochody dwa
Odcinają wam drogę
Ich dziesięciu mężczyzn
Was trzech
I parę kobiet
Szans nie macie...
Łzy i krzyki
Nie pomogą już
Biją Twego ukochanego
I brata jedynego
Próbujesz bronić własnym ciałem
Nie liczą się z tym
Że kobietą jesteś
Biją was wszystkich
Bez żadnych taryf
Nadzieja przez chwile
Zakwita w twej głowie
Jakaś para idzie powoli
Jednak to nie swoi
Dziewczyna się z was śmieje
Chłopak kopnie w brzuch
I to wszystko już
Odjeżdżają krwią ubrudzeni
Ale nie zmęczeni
Jeszcze flaszkę muszą wypić
Zarobili na nią...uczciwie...
Kuzynka ze złamanym nosem
Podnosi się powoli
Po paru minutach
Prawie wszyscy
Podnieśli się
Twój brat jednak leży i zwija się z bólu
Strach zalewa oczy łzami
Lecz uciekać trzeba
Może jeszcze tu wrócą
Po wódce wypitej
Biegniesz bez butów
Byleby szybciej...
Gdy światła samochodu
Po plecach wam świecą
Do rowu skaczecie
Cichutko leżycie
Znów biegniecie
Byleby do domu
Wbiegacie do pokoju
Gdzie Ciocia zła siedzi
Nie wie jeszcze przecież
O ranach krwią zalanych
Ręce jej opadają
Kolana uginają
Każdy swą twarz, ręce
z krwi obmywa...
do szpitala jedzie brat Twój
i chłopak ukochany
Zagoiły się już rany
Na ciele twoim
Lecz do dzisiaj
Strach, ból i łzy
Odwiedzają twe sny.
Nie odejdzie w zapomnienie
wakacyjne wspomnienie...
Najgorzsze jest to, co wódka może zrobić z człowiekiem....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.