Krzyk
Wieczór...
Wracasz późno do domu,
A ona już tam jest..
I czeka...
I znów to samo -
Siadasz naprzeciw niej,
A ona mowi...
Słowa tak pięknie brzmią w jej ustach...
Słuchasz jej z rozkoszą...
Nagle jej czuły głos się zmienia,
A Twoja rozkosz mija...
Jej głosik powoli zmienia się w krzyk
I wrzask...
Jest coraz bardziej wzburzona...
Zaczynasz się jej bać...
I już zapominasz, że jesteś tym
szesnastoletnim "mężczyzną",
Tym, który jeszcze piętnaście minut
wcześniej pił piwo z kolegami w barze,
Tym który grał w bilard z przyjaciółmi,
Tym, który całował swoją dziewczynę na
pożegnanie,
Tym, który spóźnił się do domu...
Teraz wiesz, że jesteś tylko głupim
szesnastoletim chłopakiem,
Tym, na którego matka czekała w domu trzy
godziny,
Tym, na którego matka krzyczy o pierwszej
nad ranem...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.