Krzywe zwierciadło
Gdy w lunaparku spotkali się,
wpadli na siebie jak na noc dzień.
Wraz z karuzeli pospadali,
on był po przejściach a ona przed.
Stali przed sobą, oko w oko,
jako ta sroka gapiąca w gnat.
Czekali pilnie, niepokojąco,
które z nich pierwsze poczyni ślad.
Wtedy on śmiało podał jej rękę
i ona drżącą dała mu dłoń.
Potem ją powiódł do gabinetu
krzywych zwierciadeł, by mieli sąd.
Gdy zwykłe lustro retuszem mami,
to krzywe lustro w wiadomym celu.
Zwierciadłem jest zbłąkanych dusz,
bez makijażu charakterów.
Jaki więc obraz zobaczyli ?
Nie było ich do woli.
Tam tylko jeden obraz tkwił
Kto za tym wszystkim stoi. wwp.
Komentarze (3)
Macie rację Olu i Tadeuszu. Dla mnie, po Waszych
uwagach też ostatnia zwrotka stała się niezrozumiała.
Postarałem się ją przeredagować do stanu bardziej
zrozumiałego. Dziękuję Wam za uwagi. wwp.
Zgadzam się z komentarzem Tadeusza
Pozdrawiam:-)
Witaj.
Czytając wiersze staram się
zawsze uchwycić ich przesłanie
oraz sens zawarty w tekście.
Sądzę, że w tym wierszu chcesz
powiedzieć, iż prawdziwy
charakter bliskiej osoby można
poznać tylko wtedy, gdy jest
bez retuszu, czyli w krzywym
zwierciadle. Ten tok rozumowania
zakłóca mi jednakże ostatnia
strofa zupełnie dla mnie
niezrozumiała.
Pozdrawiam:}