Labirynty rozpoznania
Zawstydzone, złote komnaty kurzu i ciszy
Poranne słonce kurczy się i stygnie,
Uwięzione dusze znikają w szczelinach
starego pianina
I goreją mroczne kąty twojej milczącej
egzystencji.
Oto twoja ulubiona sala egzekucji.
W prozaicznych przepaściach samotności, tak
długo
Pozostawałeś niewolnikiem własnej
swobody.
Aż do teraz gdy otwierasz wrota mojej
wyobraźni,
A ja układam się na wirujących złotych
płomieniach.
W twoim ulubionym gabinecie –
widmo.
Otwieram dla Ciebie połowice swego
zaufania
Gdzie władasz absolutnie i
eksperymentujesz,
Obracając w palcach moje nagie i brudne
nerwy
To twój ulubiony taniec niezaspokojonych
żywiołów.
Już nie spoglądam w przypadkowe
zwierciadła,
Przerażony wizerunkiem sennego ostrzeżenia
–
Dotykam tylko ścieżki swoich blizn dłonią
ślepca
Próbując odczytać z nich siebie samego.
W twoim ulubionym grobowcu wskrzeszania.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.