Lek na Twoją chorobę
Pewnej nocy
księżyc zastukał do okna mej duszy,
obudził mnie gdy wszyscy spali,
pożyczył mi swojej poduszki
abym miała do czego się przytulić,
podał mi dłoń,
która miała być balsamem dla moich
ust...
A potem
moje łzy otarł zżółkłą firanką
i wysuszył na grzejniku...
Teraz
co noc nad grzejnikiem
unoszą się mgły wilgoci,
a co dnia
wietrzę pokój
z szeptów i głosów,
pamiątek z ciemności snu koszmaru.
Odkąd
jesteśmy przyjaciółmi
wpadłam w jego nałóg
i systematycznie upuszczam łzy...
Czasami jestem rozrzutna,
ale i tak
tylko on widzi...
To pomaga,
ale tylko na 24 godziny...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.