Lubię, kiedy deszcz
Pojawiłem się nagle w tej przestrzeni
przymglonej.
Pojawiłem się znikąd i donikąd zmierzam,
jak ta ulica, co wyłania się z nocy.
Jak ta ulica,
co prowadzi w noc.
Chodniki po obu stronach asfaltu i ściany
kamienic.
Okna świecące pustką.
Wyłaniają się w półświetle szpalery lamp,
kiedy idę pomiędzy,
starając się dosięgnąć za nimi mrok.
Kołują w powietrzu liście. Kołują tak
powoli i bezszelestnie,
a lśniący pod stopami dywan coraz bardziej
tłumi szmer deszczowych kropel.
Wyostrza się stukot na krawędziach
blach,
dźwięczą cicho strumienie we wnętrzach
rynien.
Coś spadło z wysoka i plusnęło przede mną w
kałuży.
Spróchniała gałązka ułamała się pod
ciężarem zbłąkanego ptaka,
który, zanim na niej przysiadł,
zdążył już odlecieć – gdzieś – w nic...
(Włodzimierz Zastawniak)
https://www.youtube.com/watch?v=FC5aKaooYww
Komentarze (4)
Bardzo plastyczny przekaz slowem.:)
Ja tez kocham deszcz, kiedy mozna boso tanczyc z
kroplami i moknac do ostatniej suchej nitki.:)
Pozdrawiam.
Deszcz, masakra dla mnie. Deszcz w jicgbok, w dzień
pogoda bezdeszczowa
ja też lubię deszcz i miarowy stukot kropel
Znam ten piękny smak dywaniku to żywioł natury o
przetrwanie...
pozdrawiam serdecznie:)