małe Zen przed snem
Jak co dzień w poszukiwaniu sensu trwam
to w alkoholu to pomiędzy kartkami.
Mam klucze do drzwi, lecz czuję się jak za
kratkami.
Ktoś oświecony powiedział nie trzeba szukać
bo od początku jest we mnie, trzeba go
poczuć.
Ja nic nie czuję, prócz tego że więdnę.
Dlaczego nie w głowie mi rozkosz i drogi
samochód?
Ciągle myślę o Bogu i pragnę Go dotknąć.
Bo taki ten ludzki świat dla mnie jakiś
niekolorowy
czarno biały, krnąbrny i bezcelowy.
Taki bieg, szybki start który kończy się
potknięciem
w którym gdy dopiero cieknie krew,
przychodzi zrozumienie.
W mediach miliony tępych słów, omijam
szerokim łukiem.
Wolę iść leśną ścieżką wśród aplauzu
drzew
gdzie pasikonik przed łąką ogłasza moje
przyjście
a motyl prowadzi mnie.
Zaraz idę spać bo zakładam że jutro wstać
będzie mi dane.
Nad ranem w modlitwie proszę o siłę
obmywam twarz zimną wodą i wchodzę w to
życie.
Najbardziej zniechęca mnie to że tracę
jedną trzecią istnienia
ale to tylko ziemskie złudzenia, przecież
trwam wiecznie.
Pocieszam sie że już niedługo wieczór
...i znów takie małe ZEN przed snem.
Komentarze (1)
wiara w później... wieczność świat obecny znany
kołowrót i Zen przed snem to jest sens Wiersz przekaz
szczery i sugestywny