Mamo... ja umieram...
Mamo... ja umieram.
Czuję, że koniec jest blisko.
Jestem tak strasznie słaby.
Przepraszam cię za wszystko.
Przepraszam za każdą łzę,
przepraszam za chwile zwątpienia,
za codzienne kłótnie z Bogiem:
" Czemu wlaśnie mnie zabierasz? ".
Mamo, tak bardzo mnie śmieszą
ludzie i ich problemy...
Przecież gdybym mógl,
chętnie bym się z nimi zamienił...
Mamo, nie płacz za mną.
Ja będę czekał na ciebie.
Zostanę twoim aniołkiem.
Kiedyś spotkamy się w niebie.
Wyciągnę do ciebie rączkę
ubrany w białą szatę
i nic nas już nie rozdzieli.
Na zawsze będziemy razem...
Mamusiu, ktoś mi powiedział,
napewno chciał mnie pocieszyć,
że Pan Bóg tak mocno mnie kocha,
że nie chce się mną z nikim dzielić.
Mamusiu, tak bardzo mnie boli.
Ja prawie nie mogę oddychać.
Nie mogę się poruszyć,
każde słowo zabija...
Mamusiu ja będę w twoim serduszku.
Będę patrzyl z góry na świat.
Powiedz, czy to sprawiedliwe?
Ja mam dopiero pięć lat...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.