Marynarz
Akwen ciemnooki,
zszarpany huragannym tchnieniem,
jakby w sobie sam dusił
to kalekie wspomnienie.
Gniewnie rozdarty
między ziemią a niebem,
chory, już poległy,
a jednak
śmiertelne ma spojrzenie.
Skrzydlaty tatuaż więziony na plecach,
chmury obiecane pękają hukiem,
i fala za falą strach wznieca,
a on spokojny, jakby już martwy
jej ust łukiem.
Kotwicę zerwało,
brodaty sternik krzyczy: „To koniec!”
A on jakby ślepy, kamiennie ciężki
szepcze:
„No bierz mnie i prowadź do Niej!”
Komentarze (7)
Już dawno żaden z wierszy nie zatrzymał moich myśli na
tak długo..
Fajne metafory, lekkie pióro, świetny odbiór:)
No tak...
Pozdrawiam.
Wiersz przeładowany emocjami i twardy w odbiorze.
Potężne zwroty pozostawiają mocne wrażenie.
mocny wiersz tak jak marynarz musi być twardy ...
ładny nie banalny - pozdrawiam :-)
Widzę że trwa w nim burza utkana ze wspomnień
ciernistych.
nietuzinkowy wiersz pozdrawiam