Miłość
Ta miłość, nasza miłość
Od początku istnienia nie miała prawa
bytu
Skazana na śmierć nim się rozpoczęła
Za krótki czas?...
W stosunku, do czego?
Do tego cośmy przeżyli osobno, sami...
Odchodzisz ode mnie a nawet jeszcze nie
weszłaś...
A tak mocno, usilnie Cię zapraszałem, już
wchodziłaś, ale... uciekłaś, zawróciłaś
Tak wiem.... nie mam prawa, nie mam prawa
Cię zatrzymywać, nie zatrzymam Cię
nawet...
Żadnym pocałunkiem...skradzionym
nie mam prawa...
a jednak to robię... dlaczego?
bo uczucie to wychodzi z mojego środka
czuję jak rwie mnie ku Tobie z mojego
wnętrza, trzymam go a ono...
raz po raz wymyka się i lgnie do Ciebie.
Ty, właśnie Ty jesteś moim początkiem
początkiem mojego życia, istnienia.
Dlaczego wydarza się to tak późno?
Dlaczego tak późno?
Tak późno, że...
Że, nie można zrobić nic... nic, co by nie
skrzywdziło innych, innych nas
otaczających.
Czy mamy prawo krzywdzić naszych
bliskich... z powodu, czego?
z powodu naszej miłości...?
jakiej miłości? czy Ona istnieje?
czy jest prawdziwa?
Czy naprawdę jest tak, że w tym tłumie jest
Ci źle, gdy mnie nie ma...
czy jest tak naprawdę?
Jeśli tak... to istnieje, bo ja czuję to
samo: duszę się, gdy Cię nie ma,
piję a nie mogę ugasić pragnienia,
żyję a chodzę martwy.
Czy to są oznaki miłości...?
No i co z tego, niech sobie są?
Czy mamy prawo?...
Prawo do czego?
By obdarzać się miłością...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.