Miłość (I)
Z każdym dniem
potrzebuję coraz więcej sił
by wydostać się
z naszego łóżka
mojego grobu
Coraz słabiej
opieram się atakom węży
Twoich rąk
które chcą mnie opleść
na zawsze
Złota klatka Twych dłoni
do której wszedłem
z własnej woli
zdaje się być
coraz mniejsza
coraz mniej tlenu
w powietrzu
coraz więcej Ciebie
Tobą oddycham
tylko Tobą
Chyba się w końcu
uduszę
wszakże wbrew słowom
Poetki
nie można żyć
bez powietrza
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.