Miłosny opatrunek
Kiedy spoglądasz na mnie,
tak,właśnie tym wzrokiem,
czytam i wiem dokładnie,
rozkoszuje się chwili urokiem.
Nasze splecione dłonie,
bliskość ciał,dotyk,
serce i dusza płonie,
to działa jak narkotyk.
Twoja zachłanność,nieokiełznanie,
igraszki,figlarne uśmiechy,
żądze miłości wprost wylewane,
no i te przerwane oddechy...
Ja wycienczona w Twoich ramionach,
omdlewająca,rozkoszą odurzona,
w bezdechu namiętności kanionach,
zapachem,dotykiem i smakiem upojona.
Pływam-choć nie potrafię,
nie tonę we łzach,
nurkuję przy szczęścia rafie,
topiąc niepewność i strach.
A gdy wstępuje w nas złość,
zimno-nasłane przez głupoty,
serca przemarznięte na kość,
"przepraszam" znów rozgrzewa ich groty.
Nić,bezgłos,cisza,
brzmi nam falą kiedy razem,
negatyw-porozumienia klisza,
pozytyw-milczącym obrazem.
Czasem lękam się Twoich trosk,
bezsilność?niemoc?udręka?
w rękach modeluję nasz los,
otulone Twe serce,pokonana męka!
Otwierając oczy o poranku,
tuż obok widzę spokojną twarz,
kolejny dzień w "bezpieczeństwa wianku",
Twoje uczucia dla mej duszy- straż.
Kiedy patrzysz w moim kierunku,
tak,właśnie te spojrzenia,
piszę o miłosnym podarunku,
Jesteś-czuje serca uderzenia!
Komentarze (2)
Ach, te krwawiące serduszka...
Bardzo romantycznie...
Po przecinku w środku wersu zawsze musi być spacja:)