Młodzieńcza miłość - roz. I i II
Witam Was kochani i serdecznie pozdrawiam.
Pięknie też dziękuję, za miłe komentarze i
głosiki. Pod wczorajszym wierszem zadałam
pytanie - Kto reflektuje na moje następne
opowiadanie. Co prawda zgłosiły się tylko
trzy Osoby, ale zaryzykuję. Pierwszy
rozdział napisałam 15 października
ubiegłego roku, a w sumie mam ich 26.
Chciałabym napisać jeszcze więcej, ale nie
wiem, czy pozwolą mi na to moje oczy. Tak
więc zapraszam, do pierwszych dwóch
rozdziałów:)
Rozdział I
Dawno dawno temu choć to nie bajka, miłość
spłynęła na dziewczynę, której zupełnie nie
spodziewała się. Miała wówczas 16 lat, na
imię Elżbieta i przebywała na wczasach, w
towarzystwie ojca i brata. Po ogólnym
zapoznaniu się z wszystkimi gośćmi
ówczesnego turnusu, a także zwiedzeniu
najbliższej okolicy, Ela wraz z członkami
swojej rodziny, zajęli przeznaczony dla
nich pokój. Po nocy, która do
najspokojniejszych raczej nie należała,
cała trójka udała się do jadłodajni, na
pierwsze wczasowe śniadanie. Dziewczyna w
dość dobrym nastroju, nawet nie
podejrzewała jakie czekały ją perypetie,
związane z tym miejscem. Kiedy zasiedli do
stołówkowego stołu i podano już śniadanie,
Ela nie mogła przełknąć ani kęsa. W ogóle
miała dziwne objawy, które zwiastowały
ogólne zatrucie, czy coś w tym rodzaju.
Ojcu nie podobało się zachowanie córki,
aczkolwiek obawiał się, że ma kłopoty
żołądkowe. Kiedy wychodzili już z jadalni,
natknęli się na pewną rodzinę, którą ojciec
poniekąd znał. Było to w średnim wieku
małżeństwo z dorastającą córką i jeszcze
starszym synem. Kiedy Elżbieta mijała tegoż
syna, wtedy to zdała sobie sprawę z tego,
iż nie jest chora a raczej zakochana i to
właśnie w nim. Kiedy pomyślała jaka będzie
reakcja taty na tę wiadomość, była
przerażona. Nie do końca jednak była pewna,
czy to uczucie zakochania, czy też
oczarowania, dotyczy tego właśnie chłopca,
ale ilekroć go spotykała, serce podchodziło
jej do gardła. Tak więc wpadła po uszy, ale
najgorsze w tym wszystkim było to, że
przypadkiem odkryła, że zakochała się bez
wzajemności. Tak więc cierpiała w
samotności z przysłowiowymi motylami w
brzuchu i codzienną reprymendą swojego
ojca, jakby mogła odpowiadać za to, że
trafiła ją strzała Amora. Zapowiadały się
super wczasy, a wyszło jak wyszło. Cały
ośrodek aż huczał od plotek, nie mówiąc o
ukradkowych spojrzeniach i głupkowatych
uśmieszkach, kierowanych w stronę Eli.
Winny poniekąd, był temu jej ojciec - choć
może nie do końca, ale to właśnie on
rozpowiedział wszystkim, o nagłym
zakochaniu jego córki. Było jej ciężko a
przy tym nie miała nikogo, komu szczerze
mogła zwierzyć się, z sercowych kłopotów.
Mijały dni wczasowego turnusu, a ona smutna
i zawiedziona, nie wiedziała co ma z sobą
począć. Kiedy minęły już prawie dwa
tygodnie i zbliżał się czas wyjazdu,
Elżbieta odetchnęła z ulgą, choć wiedziała
że raczej już nigdy nie zobaczy swojego
ukochanego. Po powrocie do domu, ojciec
wszystko opowiedział swojej żonie a matce
dziewczyny i obrali wspólny front - co
zrobić, żeby wybić jej to uczucie z głowy.
Byli przy tym bezlitośni i bezpardonowi,
pozbawieni jakiegokolwiek taktu, jeśli
chodzi o delikatną sferę uczuć, u tak
młodej jeszcze dziewczyny. Dni którymi
mogła cieszyć się, bo była to jeszcze
wakacyjna laba, przepłakała w samotności i
tęsknocie za ukochanym. Mijały tygodnie i
miesiące, a ona wciąż cierpiała i nie miała
w nikim oparcia. Rodzice którzy powinni
byli dać jej wsparcie w tak trudnej
sytuacji, niestety robili wszystko, żeby
wybić jej chłopaka z głowy, a nawet
obrzydzić go i nie przebierali przy tym w
środkach. Pewnego jesiennego już dnia,
kiedy to mamę Elżbiety naszedł przypływ
dobroci, poprosiła męża a ojca dziewczyny,
żeby zabrał ją gdzieś na tańce. Miała
nadzieję, że może kogoś tam pozna i zapomni
o tej nieszczęśliwej miłości. Gdyby wtedy
tylko wiedziała jaki przyjmie to obrót,
nigdy by czegoś takiego nie zasugerowała.
Była piękna słoneczna sobota a zarazem i
dzień, w którym to ojciec wraz z córką,
wybierali się na dansing. Myśl o tańcach,
które Elżbieta notabene uwielbiała,
oddaliła trochę wiadome cierpienie i
wywołała uśmiech na twarzy. Zbliżał się
czas do wyjścia, a zarazem i ciekawość,
nadchodzącego wieczoru.
Rozdział II
Elżbieta podekscytowana rzadkim wydarzeniem
jakim było wyjście z domu, a zbliżający się
dansing i choć tylko w towarzystwie ojca,
to już mega atrakcja, jaką rodzice mogli
jej zafundować. Niby cieszyła się na te
tańce bo bardzo lubiła tego rodzaju
rozrywkę, ale i miała pewne obawy, czy w
razie gdyby kogoś tam poznała, ojciec znowu
nie zrobi jej wstydu. Póki co, ubrała się w
najlepsze ciuchy jakie miała, zrobiła w
miarę ładną fryzurę, założyła buty na
niewielkim obcasiku i wraz z tatą ruszyli w
drogę. Ponieważ mieszkali w znacznej
odległości od miejsca, gdzie zamierzali
spędzić ów taneczny wieczór, musieli
dojechać autobusem. Kiedy już dotarli na
miejsce i poczuli fantastyczny klimat
dansingu, tzn. fajną muzykę, którą
prezentował jakiś zespół, Elżbieta nie
mogła zapanować nad nogami, które same
rwały się do tańca. Znaleźli jakiś wolny
stolik, zamówili coś do picia i słuchali
muzyki, a raczej piosenki Piotra
Szczepanika pt. „Kochać”. Nic lepszego nie
mogli zaprezentować, jak właśnie tę
piosenkę. Pod jej wpływem, wszystko wróciło
z pamiętnych wczasów, a dziewczynie łzy
napłynęły do oczu. Ojciec to zauważył i w
tym samym momencie podszedł do muzyków i
poprosił o zmianę muzycznego szlagieru, na
coś weselszego. Chłopcy nie namyślając się
długo, zagrali coś szybkiego z repertuaru
Filipinek, a on zaś sam poprosił córkę do
tańca, która notabene długo prosić się nie
dała. Kiedy pląsali już na tanecznym
parkiecie, ktoś obok trącił tatę w ramię.
On odwrócił się, a i Elżbieta to zauważyła.
Był to chłopak z pamiętnych wakacji, który
również przyszedł zabawić się, z całą swoją
rodziną. Zachowywał się nienagannie - był
bardzo miły i grzeczny, a poza tym,
zastosował powiedzmy zasadę „odbijany”i
ukłonił się Elżbiecie. Dziewczyna miała
ogromną tremę, była wręcz oszołomiona
zdarzeniem, którego zupełnie nie
spodziewała się. Tańczyła właśnie z Witkiem
(tak miał na imię jej ukochany) i który
trzymał ją teraz w ramionach. Była tak
zaskoczona a zarazem szczęśliwa, że miała
rozpłynąć się w euforii. Niestety, tatuś
nie był szczęśliwy z tego powodu, a nawet
wściekły. Kiedy taneczny kawałek dobiegł
końca, Witek ukłonił się i zaprosił
Elżbietę wraz z jej tatą do stolika, gdzie
siedziała cała jego rodzinka. Sytuacja była
dość szczególna i napięta, żeby nie
powiedzieć beznadziejna. Wszyscy milczeli,
ale i tak było wiadomo o co chodzi. Tę
nieznośną ciszę, przerwała matka chłopaka i
zaproponowała kieliszek szampana, z okazji
tak miłego aczkolwiek przypadkowego
spotkania. Pomysł był dość trafiony, bo
nagle wszyscy ożywili się i zaczęli z sobą
rozmawiać, a ojciec Elżbiety poprosił matkę
Witka do tańca. Wydawało się że sytuacja
opanowana, jeśli wziąć pod uwagę relacje
wiadomych osób, ale niestety, była to tylko
gra pozorów. Ponieważ nie wypadało odłączyć
się od towarzystwa, a dalej w nim tkwić też
jakoś niezręcznie, więc ojciec dziewczyny
zadecydował, że już pora do domu. Pięknie
pożegnali się i opuścili lokal. Kiedy
wrócili w domowe pielesze, relacja z
dancingu nie miała końca, a mama Elżbiety
dolewała jeszcze przysłowiowej oliwy do
ognia. Bardzo też żałowała, że wyszła z
taką propozycją, nie zdawszy sobie sprawy z
tego, iż może być jeszcze gorzej.
Komentarze (12)
+ :)
Pięknie :))
Ciekawa jestem dalszego rozwoju akcji :)
Pozdrawiam :)
Trzymasz w napięciu.Co jest takiego między rodzinami?
Może stara miłość ,może sprawy spadkowe,a może Witek
to jej brat po ojcu ?:)
Witaj Irenko!
Interesująca nowa opowieść i czekam na dalszy los
młodzieńczej miłości ,wciągnęłam się ...
uroczego dzionka kwiatuszku:)
Pisz Isiu
Bardzo ładnie
Dobranoc:-)
Pięknie Isiu. Czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam.
Tak, piękna, refleksyjna historia.
I ja czekam na dalszy ciąg!
Dobranoc Isiu! Dziękuję!!
Pozdrawiam serdecznie:)))
też czekam na dalszy ciąg, filipinki mam gdzieś
jeszcze ich płytę:) słuchała moja mama:)serdeczności
Lubię takie historie,czekam na dalszy ciąg:)
Pozdrawiam
Piękna historia, czekam w napięciu na dalsze losy.
Możesz śmiało wrzucać więcej niż 2 rozdziały naraz.
Ja bardzo długie opowiadanie podzieliłem na potrzeby
beja na 3 części i od po jutra będę je zamieszczać.
czekam na dalsze losy Elżbiety.