Młotek
Młot agresywnie połyskuje w słońcu
stal trbovlskiej huty ukazuje swój lodowaty
wdzięk
dzierżona w krzepkiej grabuli
przenikliwy świst niczym przelot
jaskółki
młot srebrzysty masakruje twarz
odkrywając mięsną czeluść człowieka
salwa krwi plami otoczenie jak deszcz
obfity
odkształca się znakomite niegdyś lico
deformuje i wypływa oko
zostawiając śmietankowy ślad
zęby wyłamane wystają niczym kikuty
drzew
krwawa struga spływa z rany
brocząc tors konającej z bólu ofiary
I tak dobiega kresu
żywot nieszczęśnika
jęczy z bólu
wyczekując swojego finału
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.