W moim mikroświecie...
Wiatr przynosi przez nieszczelne okno
azbestową rozkosz
przenikając cicho i wolno.
Delikatnie osadza się
na mych płucach
wiej wietrze, wiej!
Bo tak przyjemnie z dymem fabryk
odchodzą zachody słońca
od poczęcia do końca, końca.
Ja... zawsze kochałam poranne mgły
i toksyczne szrony
śmiercionośne wrony, wrony.
A firanka, niegdyś zielona
obecnie wypłowiała
z tęsknoty za blaskiem słońca.
Z nocnych spacerów między blokowiskami.
Komentarze (1)
industrialny klimat trochę ^_^ wiersz INNY niż
wszystkie , które ostatnio tutaj czytałam... (i muszę
przyznać, że tez kocham poranne mgły, toksyczne
szrony, śmiercionośne wrony...) ciekawa tematyka,
dobry rytm (może troszkę ostatnia zwrotka go zakłóca,
ale to pewnie było zamierzone. ^^) -->+